Grzegorz Kasdepke, czyli rodzina na sposob wspolczesny

Przyznam, ze kiedy w znajomej ksiegarni polecono mi ksiazke Grzeogrza Kasdepke, pt "Druzyna Pani Milki, czyli o szacunku, odwadze i innych wartosciach", spojrzalam na nia podejrzliwie. Jako iz wspolczesna Polka jestem, slowo "wartosci" natychmiastowo zestawilo mi sie z "chrzescijanskie" i nie to, zebym miala cos przeciw filozofii, gloszonej przez Chrystusa jako takiego, ale wiadomo, czym to u nas pachnie. A ze do tego jestem Polka lewicowa, niereligijna i zyjaca w panstwie laickim, zapalilo mi sie w glowie czerwone swiatelko. I zanim moje dziecko zdazylo ksiege te uchwycic, przekartkowalam ja szybko, w poszukiwaniu ewentualnych obrazkow o zabarwieniu koscielnym. Nic. Uf. Z dusza na ramieniu udalam sie do kasy i zaplacilam. W domu czekala mnie niespodzianka!

Cala ksiazka okazala sie w ogole jak najbardziej laicka i nieodnoszaca do jedynie slusznych polskich wzorcow. Ale prawdziwy rarytas znalazl sie na stronie 54. Pani Milka, to wiadomo od poczatku pozycji, jest w ciazy. No i na stronie 54 pojawia sie postac, cytuje "Jej ukochany, pan Kuba" UKOCHANY !!! Pan Kuba, nie jest mezem pani Milki ! Zgroza i radosc! Po raz pierwszy w polskojezycznej ksiazce dla dzieci odkrylam nieposlubiona pare, majaca (w drodze) dziecko! Grzegorz Kasdepke zyskal u mnie od razu 100 punktow i zapisalam sobie inne jego tytuly czerwonym atramentem na kartce, ktora wyciangnelam szybko z portfela przy nastepnym pobycie w Polsce. Konkubinaty sa wszak i w naszym kraju rzeczywistoscia, beda istniec coraz czesciej, coraz wiecej z nich posiadac bedzie "pozamalzenskie" dzieci, ktore przeciez wcale, tak naprawde, pozamalzenskie nie sa! Fajnie odkryc, ze ktos o tym pisze, tym bardziej, ze jak slyszalam, maluchy te spotykaja sie z problemami w szkole, zarowno ze strony rowiesnikow, jak i nauczycieli.

Kiedy zaopatrzylam sie (a wlasciwie corke ;-) ) w, jak sie okazalo, poprzednie tomy historyjek o Pani Milce, doszlam do trzech nastepnych fantastycznych tresci.

Pierwsza polega na tym, ze pani dyrektor szkoly tlumaczy zdziwionej uczennicy przedszkola, ze "Najwazniejsze, zeby rodzice sie kochali". Nie musza miec slubu.

Autor bardzo prosto i konkretnie tlumaczy ustami "rezolutnego Bodzia", skad sie biora dzieci (tytul ksiazki "Horror, czyli skad sie biora dzieci"). Tytulowym horrorem nie jest wcale seks tylko przypuszczenia przedszkolakow, ze ich pani zjadla dziecko i stad ma je w brzuchu. Przez 50 stron (pelnych kolorowych ilustracji) jest to zatem horror dla dzieci, konczacy sie 3 (slownie TRZEMA) stronami wyjasnienia ludzkiego rozmnazania. Dlaczego tylko trzema ? Po pierwsze, dlatego, ze nie ma co sie nad tym rozwodzic, mamy tendencje do owijania w bawelne i przedstawiania tego "problemu" z roznych stron, starajac sie wybrac najwlasciwsza. Po drugie, Kasdepke swietnie pokazal w ten sposob, ze dla dzieci, nie ma w tym, tak naprawde, nic dziwnego ani sensacyjnego. To przyjdzie pozniej. Na razie chca rzetelnej informacji i tyle. Nie beda sie rozdrabniac, bo... nie wiedza, ze jest nad czym. I Kasdepke ma swieta racje. W"Radach dla rodzicow" wyczerpujaco informuje nas, jak rozmawiac z dziecmi o seksie. Warto z tych rad skorzystac.Nawiasem mowiac, tego samego zdania jest porf. Zbigniew Lew Starowicz. Znamienne, kiedy rozmawia o tym z Krystyna Romanowska w ksiazce "O milosci", jego rozmowczyni opowiada o francuskiej ksiazce, ktora musiala przywiezc dla swoich corek, zeby im o wszystkim prosto i prawdziwie opowiedziec, bo w Polsce takich brak. Grzegorz Kasdepke, Pani Milka i Bodzio luke te, jak dla mnie swietnie wypelniaja.

Na koniec, trzecia rzecz, ktora mnie zafrapowala. Fragment o nudzie z "Tylko bez calowania! Jak sobie radzic z niektorymi emocjami". Wg autora, nuda wystepuje "Na przyklad w kosciele". Czyzby jakies wspolne, pokoleniowed oswiadczenie , Panie Grzegorzu ? ;-)

Strona autora i odnosniki do wszystkich jego ksiazek:

http://www.kasdepke.pl/