Overblog
Editer l'article Suivre ce blog Administration + Créer mon blog

Rodzicielska Biblioteczka Laicka

Gwiazdka w niewierzącej rodzinie

[ Przepraszam za nieterminowośc artykułu, pojawił się na czas na moim profilu FB]

]

Drogie Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy, zbliżają się świąteczne dni i z tej okazji chcąc powiedzieć parę słów w temacie świeckiego wychowania, wybrałam, a jakże, święta gwiazdkowe, które niebawem zgromadzą wasze rodziny wierzące lub nie, wokół w miarę wspólnego stołu.

W pierwszej kolejności chcę zwrócić Waszą uwagę na kwestię nazewnictwa grudniowych świąt.
Następnie przedstawię w konsekwencji pierwszej sprawy sprawdzone sposoby na świętowanie bez religii.
Będzie także o trudnych rozmowach ze starszym pokoleniem.
Na koniec mała prywata
😊, opowiem, jak moja rodzina i ja od lat radzimy sobie z urządzaniem świąt w sposób areligijny.

Zaczynam zatem od nazwy. Wśród specjalistów od języków walczą ze sobą od lat dwa obozy. Zwolennicy jednego twierdzą, że tylko rzeczywistość kształtuje język, nie na odwrót, drudzy zaś, iż działa to w obie strony. Należę do drugiej grupy i twierdzę z przekonaniem i z doświadczenia, że język może kształtować rzeczywistość, co dla ludzi niereligijnych, żyjących w przesiąkniętym katolicyzmem kraju, jakim jest Polska, stanowi pewną pociechę. A przede wszystkim jeden z mocnych punktów zaczepienia, taką latarnię kulturową, za którą warto podążać do bezpiecznego lądu. Lądu racjonalizmu i humanizmu.

Konkretnie. Od początku wychowywania mojej córki, a ma obecnie 17 i ½ roku, trzymam się konsekwentnie zasady, aby dni, świętowanych 24, 25 i 26 grudnia nie nazywać „bożym narodzeniem”. Po pierwsze jakie to boże narodzenie, skoro święto to ukradziono Słowianom, dla których była to okazja do uczczenia odradzającego się słońca? Nie było mowy w tamtych czasach o końcu roku, jedyne co dzieliło życie ludzkie na części to pory roku. Kiedy nasi przodkowie urządzali święto „Stania Słońca”, starożytni Rzymianie robili to samo, nazywając je podobnie - „Sol Invictus” czyli „Słońce niezwyciężone”. Tyle w temacie narodzin jakiegoś boskiego bobasa. Pominę zupełnie mit o narodzinach Mitry, bo choć wiemy, że Jezus jest w ogromnej mierze po prostu jego kalką, to sam Mitra nie miał większego wpływu na kulturę Polski dwudziestego pierwszego wieku, której klimat tak bardzo czasem nam ciąży…

Nie raz mówiono mi: „No dobra, ale chociaż Słowianami etnicznie jesteśmy, to kulturowo zarzuciliśmy dawne słowiańskie wierzenia i część obyczajów. I mam teraz mówić, że świętuję Szczodre Gody albo Stanie Słońca?” Odpowiem na dwa sposoby:

1. znam ludzi, którzy to robią i nigdy nie stanowiło to w ich rodzinach problemu, zwłaszcza Gody. Stanie Słońca i Szczodre Gody to niezwykle łatwe do wytłumaczenia pojęcia, odnoszące się jedynie do natury i do obyczajów ludzkich. Gody są Szczodre czyli hojne, bo za chwilę powróci ciepło, słońce, dłuższe dni, a potem wiosna i odnowa przyrody.

2. Ale imion owe dni mają wiele i zapraszam każdego do wybrania tego, co najbardziej przemawia do jego rodziny. Jeśli jeszcze nigdy tego nie próbowaliście powiedzcie dzieciom, że wprowadzamy nową tradycję, kończymy z „bożym narodzeniem”, bo nie wierzymy wszak w żadnego boga i z tej okazji wybieramy razem nową nazwę. Szczodre lub Zimowe Gody, Zimowe Stanie Słońca, Godowe Święto, Szczodruszka, po prostu Przesilenie Zimowe, a nawet Kolęda.

Aby lepiej weszło wam w zwyczaj nowe nazewnictwo, warto podpiąć pod nie jakiś konkretny obyczaj, który także przypomni o nie-religijnym wymiarze waszego świętowania. Więcej o tym za chwilę, ale wspomnę od razu, że jakiekolwiek miano wybierzecie, nietrudno będzie znaleźć coś, co się bezpośrednio z nim zwiąże. Jeśli słowo „szczodry” przeważy w waszej nazwie widzę najróżniejsze możliwości nawiązania do niego.

 Po pierwsze – obdarowanie innych, czyli bycie szczodrym. Jest to okres wielu akcji w sklepach, podczas których różne organizacje proszą o zrobienie zakupów dla potrzebujących.
A może „wisząca ryba”? Znacie „wiszące kawy”? Przychodzisz, kupujesz kawę dla potrzebującego, a kawiarnia wywiesza informację, że jest do wzięcia opłacona kawa. Serio, marzy mi się rozpowszechnienie tego obyczaju. Kupcie z dziećmi wiszącą kawę lub rybę na Wigilię. A może tyle wiszących kaw albo porcji śledziowych, ile jest członków rodziny?  Zrobicie tak, jak będziecie uważać. JUŻ jesteście szczodrzy.
Oddajcie coś do domu dziecka albo na PCK.
Zróbcie prezenty komuś, o kim wiecie, że nie może sobie pozwolić.
Zarządźcie w rodzinie składkę na wyjątkowy prezent od wszystkich każdego roku zmieniając obdarowanego.
Takich możliwości jest naprawdę całe multum.

Po drugie, proste wydają mi się odnośniki do słońca, czy też nazwa „Gwiazdka” – wystarczy zatrudnić dzieciaki do produkcji ozdób choinkowych i świątecznych, kojarzących się ze słońcem i gwiazdami. Dawniej każdy typ ozdoby i kolor coś oznaczał, na przykład łańcuch – jedność w rodzinie. Rąk do pracy nie zabraknie. Nawet pierniki upieczcie głównie w kształcie słońca i gwiazd. Przecież nie muszą być bałwanki czy renifery.

Jeśli spodobało się Wam nazewnictwo „Kolęda”, które również kościół „podpylił” naszym przodkom, przeczytajcie, czym była dla nich. Wiemy, że kolędowanie do dziś ma znaczenie chodzenia po domach w przebraniach (niestety również kolesia w czarnej sukience, którzy przychodzi po kasę). Jednak dziś ten obyczaj wycofuje się w każdym razie z wielkich miast już od dawna. Możemy za to pamiętać, że dawni Słowianie, kolędując, dostawali od gospodarzy szczodraki, czyli świąteczne wypieki (patrz pierniczki w kształcie słońca), a nawet pierożki. Myślę, że dla dzieci obyczaj wymieniania się ciastkami, a choćby i kupnymi czekoladkami wyda się wam bardzo sympatyczny, a nawet wskazany. Do tego proponuję do każdego podarowanego ciastka lub czekoladki dołączyć własnoręcznie napisane lub namalowane (tu myślę o maluchach, które nie umieją jeszcze pisać) życzenia szczęścia. Cała frajda w indywidualnym myśleniu każdego o każdym!

 

Sądzę, że powiedziałam wszystko, co było najważniejsze. Proponuję teraz przyjemne rozważania, jak obchodzić święta niereligijnie.

Każda rodzina wyeliminuje ten szczegół, który najbardziej kojarzy jej się z wyznawaniem wiary w nowonarodzonego.

Wydaje mi się oczywistym, że nikt z nas nie pójdzie na pasterkę, ani żadną inną mszę, zatem tego tematu nawet nie poruszam. Podobnie z czytaniem fragmentów Biblii o narodzinach Jezusa.

W dalszej kolejności najbardziej religijny wydaje mi się żłóbek. Z reguły w ateistycznych domach po prostu go nigdy nie ma, a na pytanie dziecka na przykład „dlaczego babcia ma?”, odpowiadamy z jak największą prostotą, że ona tak naprawdę świętuje co innego, niż my. Ona narodzenie Jezusa, my Gwiazdkę (Gody i tak dalej) i po prostu spokojne bycie razem w zimowej atmosferze. Jeżeli do tej pory żłóbek gościł pod waszą choinką, a dzieci jego brak by zauważyły, proponuję wytłumaczyć sytuację, odnosząc się do ich coraz większej dojrzałości. „Tak, wiem, większość ludzi świętuje Gwiazdkę, chociaż trochę religijnie, ale ponieważ my nie wierzymy w Jezusa i nie świętujemy jego narodzin, postanowiliśmy nie stawiać go więcej w naszym domu. Czy chcecie czymś zastąpić żłóbek? Jakąś specjalną zimową dekoracją? Może postawimy zimową chatkę ze świeczką w środku? Albo zrobimy słońce z bibułki na znak, że teraz dni będą dłuższe?” Jeśli uważacie, że należy wyprowadzić z domu religijne symbole, to nie pytajcie dzieci „o zgodę”. Powiedzcie, że tak m a być, bo tak będzie zgodnie z waszymi przekonaniami, że przecież nie obchodzimy świąt, które nas nie dotyczą z jakiejkolwiek religii (tu można zacytować cokolwiek z innych wiar). Za to jestem pewna, że jeśli damy im wybór innego ustrojenia domu, poczują, że to święto jest niejako ich „własne” i zmiana na pewno przejdzie lżej, a nawet z dumą i radością.

Z dalszych szczegółów religijnych - jeśli chodzi o mnie, nie lubię kolęd, ale ponieważ mąż i córka kochają śpiew, to zupełnie im nie przeszkadza ich treść (mąż ma o tyle łatwiej, że słabo rozumie po polsku 😉). Jako dziecko płakałam, że tacy źli ludzie, że nie chcieli Jezuska przyjąć, że mu „w nóżki zimno, żłóbek twardy, stajenka się chyli”. Są wiecznie smutne, jakby chrześcijanie w ogóle nie świętowali radosnego momentu narodzin ich boga. Nie wystarczy im ukrzyżowanie w Wielkanoc? Do tego moja córka nie musi przeżywać corocznego „powtórz kolędy na pianinie”, które dla mnie, w dzieciństwie, było istną zmorą.

Zdaję sobie sprawę, że dzieci lubią śpiewać i prawdopodobnie nauczą się kolęd na muzyce w przedszkolu lub szkole. Oczywiście jestem przeciwna ignorowaniu dzieci - jeśli któremuś zależy na zaśpiewaniu tego, czego się nauczył, nie należy mu odmawiać, ale też i nie urządzać koncertu kolęd. Po prostu powiedzieć, że dzielnie się nauczył melodii i słów, trzeba przecież było wszystko zapamiętać i odważyć się śpiewać przed innymi. I… koniec. Im mniej komentarzy na temat kolęd, tym bardziej pójdą w zapomnienie. Telewizja i tak nie omieszka nam ich przypomnieć. A jak zwykle możemy powiedzieć naszą ateistyczną mantrę „kolędy są częścią świętowania Gwiazdki w Polsce, ale ponieważ należą do elementów religii, której nie wyznajemy, nie będziemy ich śpiewać”. Mariah Carey też słuchać nie musicie, ale gwarantuję, że w znajdziecie mnóstwo niereligijnych piosenek – przy tym dzieciaki poduczą się angielskiego. Polskie zresztą też istnieją.

Jak tak myślę nad tym, co już powiedziałam, to stwierdzam, że właściwie tu się zamyka spis detali religijnych, związanych z Gwiazdką czy Godami. Co do opłatka, sianka pod obrusem, czy dodatkowego talerza, a nawet choinki i bombek – wszystko to posiada wytłumaczenie poza-chrześcijańskie i poza-religijne.

Najlepszy dowód, że opłatek jest prawie nieznany poza Polską i Litwą. Pochodzi ze starego, słowiańskiego obyczaju pieczętowania umów – obie strony obdarzały się kawałkiem tego, co miały najcenniejszego, najbardziej symbolicznego, czyli kawałkiem chleba. Gorsza sprawa, że opłatek zawsze przedstawia religijne obrazki. Ponieważ mam rozwiązanie na wszystko 😉 jeśli lubicie ten obyczaj, wytłumaczcie koniecznie (!) jego pochodzenie i zaproponujcie dzieciom upieczenie specjalnego małego chlebka, albo nawet dzielcie się pierniczkami – to może okazać się świetną zabawą.

Sianko pod obrusem dawniej było sianem… w całej izbie. Wyjaśnień tu jest wiele, od ofiary dla boga wegetacji przyrody Welesa, przez wyściełanie podłogi duchom przodków, po symbol plonów, a nawet wróżby. Gdy wyciągnęło się spod obrusa zielone źdźbło, oznaczało to zdrowie w nowym roku, źdźbło z kłosem – urodzaj i bogactwo, źdźbło suche – chorobę. Snopek siana, zwany „diduch” czyli „dziad”, a dziad, uwaga (!) to przodek, stał ustrojony w kącie. Z czasem przeistoczył się w choinkę – zieloną nawet latem, a zatem symbolizującą przeżycie zimy i nastanie wiosny.

Także dodatkowy talerz kładziono dla ducha przodka zmarłego danego roku, a nie dla wędrowca. Nasza niewiara również w duchy nie zmusza nas jednak do zabrania naczynia ze stołu, jeśli nam na nim zależ. To tylko symbol, talerz przypomni nam o zmarłym. A zresztą wersja z wędrowcem wcale nie jest typowo religijna i nie widzę potrzeby jej zarzucać.

O choince już wspomniałam, prezenty nadają się dla każdych, religijnych i nie, nie ma nad czym dywagować.

Przyznam, że dla mnie wyeliminowanie religijnych fragmentów Gwiazdki to trochę za mało, ale rzecz gustu i przede wszystkim czasu. Ja lubię coś od siebie dorzucić, jakiś własny obyczaj. Bardzo spodobał mi się pomysł Lecha Mazurka, autora książki „Podróż w dorosłość”. Otóż w jego rodzinie każdy pisze każdemu jak najbardziej indywidualne życzenia świąteczne, które zmuszają piszącego do przemyślenia swojego stosunku do danej osoby i przypomnienia sobie, co ten człowiek lubi, co w życiu robi, jakie ma hobby, czego pragnie i tak dalej. Możecie losować osoby, jeśli jest was dużo przy świątecznym stole.

Żeby zaangażować wszystkich, proponuję wyciąganie zadań z kapelusza. Jakie mogą być? Wykonanie konkretnych ozdób na choinkę. Zrobienie zakupów do ciasta. Dekorowanie potraw.  Ucieranie maku. Znalezienie fajnego papieru prezentowego. Możliwości są praktycznie nieskończone. Muszą być konkretne, żeby dzieci miały poczucie wykonania czegoś od a do z.

Inną tradycją, którą sama pamiętam z rodzinnego domu jest granie w gry. Nie zapomnijcie zaangażować wszystkich, nie pomijać zwłaszcza mam i babć, które mają tendencje do pozostawania w kuchni „bo tak trzeba”, bo „trzeba ugotować, podgrzać, zmyć…”. Podzielcie się koniecznie obowiązkami z góry, zróbcie nawet cały planing, tak, żeby każdy, podkreślam każdy, dysponował czasem na swoje własne zainteresowania i odpoczynek i żebyście mogli coś razem zrobić – pójść na spacer, pograć w gry, zjeżdżać na sankach.

 

W trzeciej kolejności miałam mówić o nieprzyjemnych rozmowach, jakie zdarza nam się przeprowadzać, zwłaszcza ze starszym pokoleniem, w momencie, gdy odmówimy jakichś katolickich obrządków. Jak wytłumaczyć, dlaczego nie chcemy, ab nasze świętowanie przypominało to, które wynieśliśmy z domu, jeśli był on wierzący? Bo trudno świętować coś, w co się nie wierzy? Co się na co dzień odrzuca, obala (czasem i wyśmiewa)? Myślę, że to doskonałe i logiczne argumenty! Zapytajcie, czy oni czciliby narodziny Ganesza? A jeśli usłyszycie, że nie, bo w przeciwieństwie do Jezusa, Ganesz jest nieprawdziwy, to cierpliwie wróćcie do kwestii, że dla was żaden nie jest prawdziwy.

„Chyba nie chcesz…” to znana taktyka babć i dziadków, którą warto odwrócić. „Chyba nie chcesz, żebym był hipokrytą i udawał tylko, że czczę twojego boga?” Oczywiście znajdą się tacy, którzy odpowiedzą, że tak, bo to lepsze niż nic. Ja wtedy odpowiadam, że tak się składa, iż hipokryzja nie mieści się w moich wartościach i w chrześcijańskich też nie powinna. Natomiast jestem dobrym i szczerym człowiekiem, a to jest cenione w każdej filozofii czy wierze.

Myślę, że musimy rozprawić się jeszcze z dwoma kwestiami. Święta u babci i dziadka oraz co zrobić, gdy jest się zależnym w jakiś sposób od naszych rodziców.

Co do świąt spędzanych u babci, dziadka i innych ciotek, mam zdanie może nie zawsze popularne wśród wojujących ateistów, ale nie widzę tu problemu. Podam przykład. Wyobraźcie sobie, że zapraszają was znajomi innej religii na świętowanie czegoś tam w ich domu. Wypniecie się? Nie. W każdym razie ja nie widzę powodu do odmówienia uczestnictwa. Razem z córką spędziłam trzy godziny na bar micwie jej kolegi. Nie przeszkadzało mi, że uczestniczę w tym obrządku z szacunku i przyjaźni do kogoś. Tak samo nie przeszkadza mi plastikowy Jezusek pod choinką, w gościach. Zwłaszcza, że jeśli chodzi o omawianą dziś Gwiazdkę, już poruszyłam kwestię tego, co rzeczywiście jest katolickie w tym święcie, a niewiele tego jest. Ewentualnego czytania z Biblii czy czegoś w tym mocno religijnym stylu, można po prostu grzecznie odmówić otwarcie lub choćby pod jakimś pretekstem – przywilej starszego pokolenia, brak okularów.

Gdyby ktoś chciał wkręcić w to moje dziecko, po prostu spytałabym je, jak w wielu innych życiowych sytuacjach, o zdanie. Dla części młodszego pokolenia, już wychowanego bez wiary, jest to po prostu jakiś tam element tradycji babci i dziadka, folklor. Naprawdę nic poza tym. Wrócę do mojego przykładu – gdybym została wywołana do przeczytania czegoś na bar micwie Saszy, wcale by mi to nie przeszkadzało. Moja córka z wielkim zaś zaangażowaniem wraz z koleżanką żydówką rzucała w niego cukierkami, jak każe ichni obyczaj. Czy uczyniło to z niej żydówkę? Nie. 

Wiem, że łatwo mówić, „szanujcie i wymagajcie szacunku”, co mogłoby się stać całkiem zresztą zgrabnym mottem dla polskich ateistów. Tylko, że czasem, no cóż… jesteśmy tym młodszym, środkowym pokoleniem, które od starszego jest w jakiś sposób uzależnione… Najczęściej jest to uzależnienie czasowe – babcie i dziadkowie niejednokrotnie angażują się w opiekę nad naszymi młodszymi pociechami. Najgorsze jest uzależnienie finansowe czy lokalowe. W takim układzie pracę wychowawczą przeprowadzamy z dziećmi solidnie przed i po uroczystościach wszelakich. Zaczynamy od przygotowania terenu. Moje propozycje są następujące:

„Babcia i dziadek wyznają religię, z którą my się nie identyfikujemy. Im jednak bardzo zależy na tym, żebyśmy uczestniczyli w ich obrządku jak najpełniej. A ponieważ z nimi mieszkamy/ opiekują się tobą/pomagają nam, chcemy okazać im wdzięczność za tę pomoc i to jest taka okazja. Nie, my nie zmieniamy naszych poglądów, nadal nie wierzymy w boga, nie chodzimy do kościoła i nie modlimy się, ale zrobimy mały wyjątek tylko i wyłącznie z uwagi na ich wiek, ich pomoc, szacunek, jaki dla nich czujemy. Ateista powinien być humanistą, człowiekiem, który szanuje innych ludzi. Skoro dla nich jest to sposób na dostrzeżenie naszej miłości, wdzięczności i szacunku, jakim ich darzymy, to zróbmy to dla nich. Może kiedyś nie będzie im już to potrzebne, żeby zauważyć nasze uczucia, wtedy urządzimy to wszystko inaczej.”

Staramy się potem dziadków obserwować, a nade wszystko uczestniczyć w tym, co z naszymi dziećmi robią. Mam oczywiście na myśli obrządki religijne, czyli gdyby przyszło im do głowy opowiadanie o małym Jezusku albo jakieś modlitwy. Przypilnujcie, żeby ograniczyli się tylko do spraw dotyczących tych świąt, żadnego nawracania na szybko. Dzieci są zresztą bardziej solidarne z rodzicami niż z dziadkami, więc myślę, że dowiecie się wszystkiego tak czy inaczej.

I wtedy nadejdzie czas na „odkręcanie”. Zapytacie, co dzieci robiły, nade wszystko, co o tym myślą, czy im się coś w tym podobało, co ich denerwowało. Omówicie razem. Uczulcie na to, iż był to jedynie wasz sposób na wdzięczność dla dziadków raz w roku i tyle. Nie zobowiązuje ich to absolutnie do dalszego uprawiania religii w ramach okazywania szacunku dziadkom. To już temat na następną pogadankę. Po tej rozmowie, koniecznie zrównoważcie uprawianie religii jakimś osobistym rytuałem, choćby którymś z tych, o których mówiłam, jak przygotowanie czegoś specjalnie świątecznego, ale widocznie niereligijnego. Myślę tu o ozdobach w kształcie słońca, opowieściach o Słowianach, nawet jedzenie orzechów może być niereligijną zabawą – były one charakterystyczne dla przedchrześcijańskich świąt zimowych jako jedyne dostępne źródła witamin pomimo śniegu. Zaraz dowiecie się, co ja robię z córką od kiedy tylko zaczęła interesować się kuchnią, czyli od zawsze, bo przyłaziła tam za mną.

Wiem, że nie ucieknę od tematu chodzenia na mszę. Osobiście nie spotkałam chyba nigdy dziadków, którzy na siłę ciągaliby dzieciaki na pasterkę o północy. Niestety istnieją pasterki dla dzieci, że nie wspomnę o mszach 25 i 26 grudnia. Proponuję negocjować nawet z tymi dziadkami, którzy wykorzystują to, że od nich zależymy Zaczęłabym od targów – „ok, niech będą Jezuski, kolędy i tak dalej, ale uszanujcie, że nie pójdziemy na mszę”. Jeśli bardziej do nich przemawia realizm sytuacji, to: jest zimno, pada śnieg, deszcz, jest ciemno, dziecko pokaszluje, ma lekcje do odrobienia na po feriach albo jest zaproszone do rodziny żony/męża, przyjaciół, utrudnia to zorganizowanie dnia… Zaletą tych argumentów jest ich autentyczność, nikt wam nie wytknie złej woli. A poza tym wylawirujcie tak, żeby umówić się z kimś w święta i spędzić tylko minimum czasu z tymi, którzy wykorzystują swoją pozycję. A może macie sprzymierzeńców w rodzinie? Równie niereligijne siostry, braci, kuzynki. Może ciotkę, która ma to wszystko gdzieś i możecie ją zaprosić w ramach rozluźnienia atmosfery? A może przy obcych się nie odważą? Zaproście najlepszych przyjaciół, dawno niewidzianych znajomych ze szkoły, którzy akurat też są w rodzinnym domu czy dzieci sąsiadów, którzy chcieliby mieć czas tylko dla siebie.

Jakkolwiek to wszystko wydaje się niesprawiedliwe, czasem chce wam się wyć, bo macie swoje lata, swoją rodzinę, a musicie się naginać do bzdur, pomyślcie, że i tak powiecie dzieciom swoje, przekażecie im własne wartości, one za chwile podrosną i zrozumieją.

A kluczem jest wasza z nimi relacja oparta na wzajemnym szacunku i możliwie częstym przebywaniu razem. Dzieci uczą się na przykładach, a nie powtarzając z pamięci. A już na pewno nie modlitwy.

 

Na koniec powiem kilka słów, jak my radzimy sobie z świętowaniem Gwiazdki. Pierwsza rzecz, którą zapewne opowiedziałaby moja córka, to makaron. O makaronie wspominałam w wywiadzie dla bloga „Zły ojciec” – zajrzyjcie na niego koniecznie! Otóż, gdy byłam mała, zawsze z resztek ciasta na uszka mama pozwalała mi zrobić makaron do rosołu, który jadło się w moim rodzinnym domu w drugi dzień świąt. Dlatego, gdy pewnego wieczora córka, mała jeszcze wtedy, zapytała, czy możemy zaśpiewać i zrobić coś niereligijnego, zaintonowałyśmy „we wish you a merry christmas and a happy new yer”, a zaraz potem podsunęłam jej ciasto na makaron. Od tamtego czasu, uważała go za jej własny, zupełnie zewnętrzny w stosunku do tradycyjnych polskich świąt, wkład w Gwiazdkę.

W zeszłym roku dostałam do niej pod choinkę grę „Dupa biskupa”, co oczywiście nie było przypadkiem, zatem graliśmy w antyklerykalną grę pod choinką. W tym roku, wiem, że czeka mnie „Kleropol” - przyjechał do mnie od Fundacji Wolność od Religii, którą z całego serca polecam! Dołączę więc do zacnego grona akościelnych i areligijnych przyjaciół, których choinkowe zdjęcia z Kleropolem widuję co roku.

Wiem, że miałam od początku nieco łatwiej. Ale ten przykład też podam, gdyż każda drobna rzecz może się przydać do refleksji. We Francji, gdzie mieszkam, a która jest krajem bardzo wielokulturowym nie mówi się z reguły o święcie Bożego Narodzenia, a o „świętach końca roku”. Obejmuje to właśnie Gwiazdkę, Nowy Rok, ale także przypadającą w tych okolicach (nawet teraz, gdy Wam to opowiadam) żydowską Chanukę i zapalane co wieczór świeczki, lekko germanizujący adwent z jego czterema wielkimi świecami i choinkowym wieńcem. W rodzinie mojego męża to także dwudziesty grudnia – święto zniesienia niewolnictwa w jego rodzinnych stronach, które choć na Oceanie Indyjskim, należą do Francji.

Od kiedy mieszkam wśród zlaicyzowanego społeczeństwa Francuzów, przejęłam też świadomie i areligijnie ich zwyczaj wysyłania kartek na Nowy Rok, nie na święta – nowy rok jako zjawisko czysto świeckie, bo kalendarzowe jednoczy wszystkich. A czyż nie o to chodzi w coś, co uważamy za święty, a więc ważny dla nas czas?

 

Moim zamiarem jest także na ten rok, po raz pierwszy podkreślić zapomnianą tradycję przodków, o której wcześniej nie wspomniałam nawet w tym podcaście. Otóż dawno, dawno temu, 12 potraw było podziękowaniem bogom za 12 miesięcy. Nie wiem, dlaczego katolicy zupełnie bezsensownie przerobili to na dwunastu apostołów – nie jest to wszak ostatnia wieczerza! Mogli zostawić przesłanie, zmieniając bogów na boga… Dzięki temu, że zaniedbali ten pomysł, możemy go sobie przerobić na areligijny. Otóż pomysły miałam 2, z czego na jeden nie starczy mi czasu, niestety. Miał polegać na tym, że na każdego z nas (jest nas przy stole czworo 24 grudnia) miały czekać 3 ulubione potrawy. Wezmę za przykład męża, bo jest najprostszy w obsłudze – smażona ryba, śledź korzenny i sernik. Mama lubi tylko jeden rodzaj ryb, a zatem: śledź w śmietanie, sałatka krabowa i ciasto owocowe; córka – barszcz, śledź po kaszubsku i ciasto karmelowe; ja – pieczony łosoś, sałatka warzywna i ciasto karmelowe.

Natomiast ten, który na pewno mi się uda, bo uwielbiam „bawić się jedzeniem”, to takie udekorowanie potraw, aby każda z nich symbolizowała podziękowanie za jeden z dwunastu miesięcy roku. Na miesiącach letnich na pewno będą krążki pomarańczy, na wiosennych zielona papryka, a ciasta posypię cukrowymi płatkami śniegu. Czyż to nie piękne podziękowanie? Nie bogu. Nie bogom. Moim najbliższym. Bo to z nimi idę przez życie, raz z płaczem, raz z uśmiechem, to ich wspieram i to oni mnie wspierają.  I to oni jako jedyni, a nie żadne bóstwo godni są moich podziękowań za wspólnie spędzony rok.

 

Wesołych i prawdziwie rodzinnych świąt końca roku życzę Wam kochane Czytelniczki i kochani Czytelnicy. W komentarzach możecie zostawiać komentarze oczywiście 😉 ale także pytania, na które będę się starała odpowiedzieć.

 

Agnieszka Świrniak, autorka książki dla ateistycznych dzieci „Marta na białej szkole”

 

 

 

 

Łącza do artykułów na temat Szczodrych Godów :

  1. https://slowianowierstwo.wordpress.com/2017/12/25/szczodre-gody-jak-boze-narodzenie-zastapilo-poganskie-swieto/
  2. https://blog.slowianskibestiariusz.pl/swieta/szczodre-gody/
  3. https://www.muzeum.stalowawola.pl/en/education/cykle-edukacyjne/item/2792-z-choink%C4%85-i-bez?jjj=1702299775696 – ciekawostki o choince
  4. https://www.muzeum.stalowawola.pl/en/education/cykle-edukacyjne/item/2803-s%C5%82owia%C5%84skie-wierzenia-kol%C4%99da?jjj=1702299917929 - kolęda
Partager cet article
Repost0
Pour être informé des derniers articles, inscrivez vous :
Commenter cet article